Jak stworzyć produkt cyfrowy, który jest potrzebny ludziom?
To pytanie, które zadaje sobie wielu twórców e-booków czy innych produktów cyfrowych, bo przecież każdy z nich chce, żeby to właśnie jego produkt stał się hitem – ale chyba niewiele osób chce naprawdę uzyskać na to pytanie odpowiedź. Łatwo jest przecież najpierw stworzyć produkt, potem wprowadzić go do sprzedaży, a na końcu zapytać o feedback, refleksje odbiorców czy ewentualne uwagi… Równie łatwo jest jednak narzekać później, że kurs czy e-book nie został przyjęty tak dobrze, jak autor tego oczekiwał, nie sprzedał się w tylu egzemplarzach czy że ten feedback nie jest tak pozytywny!
Jak zatem stworzyć produkt, który naprawdę jest potrzebny ludziom i nie będzie tylko „zapchajdziurą” w Twoim sklepie online albo efektem Twojej wielomiesięcznej pracy czy ogromną inwestycją, która przejdzie bez echa? Ja, po doświadczeniach z moim pierwszym kursem online, proponuję odwrócić ten proces – najpierw zapytać, potem tworzyć!
Kiedy planowałam powstanie kursu „Produkt online na legalu”, obserwowałam, jak tworzone są wysokobudżetowe produkty, jak działają w tej sferze duże firmy – Facebook, Amazon czy Netflix. Jasne, to nie były nigdy moje progi i nie chciałam kopiować ich strategii 1:1, bo z całą pewnością byłoby to drogie, bardzo trudne do wykonania i być może też nieefektywne, ale zauważyłam, że pewne mechanizmy można przenieść również na grunt mniejszej działalności.
W ogromnych firmach czy korporacjach dużą rolę w procesie wprowadzania produktu na rynek odgrywa analiza – zarówno biznesowa, jak i analiza rynku, jego potrzeb oraz potencjalnej grupy docelowej. Czasami zajmują się tym specjalnie przygotowani do tej roli analitycy, czasami algorytmy, ale cel jest jeden – dowiedzieć się, jaki jest ten potencjalny klient, czego potrzebuje i jak odpowiedzieć na jego potrzeby.
Co ja zrobiłam i co Ty możesz wykorzystać u siebie?
Podobny mechanizm analizy można wprowadzić również w mikroskali – ja zrobiłam to najpierw poprzez wyodrębnienie grupy docelowej, a potem zankietowanie jej. Stworzyłam grupę odbiorców zainteresowanych tworzeniem i wydawaniem produktów cyfrowych (zapisało się do niej około 1000 osób!), a następnie zaproponowałam tej grupie bezpłatny program tematyczny – zapis do newslettera powodował, że przez prawie 20 tygodni do wszystkich zainteresowanych trafiały merytoryczne materiały o produktach cyfrowych. Zrezygnowałam z lead magnetów, prezentów za zapis, kubków z autografem czy innych bonusów – postawiłam całkowicie na swoją wiedzę ekspercką i oferowałam ją nieodpłatnie osobom zainteresowanym.
W czasie realizowania tego programu obserwowałam uczestników grupy, znalazłam osoby zaangażowane w jego realizację, szczególnie zainteresowane tematem produktów cyfrowych i przeprowadziłam wśród nich ankietę. Zapytałam prawie 200 osób o to, czego potrzebują, czego brakuje ich w już dostępnych produktach i w darmowych źródłach dostępnych w Internecie, w jaki sposób najchętniej się uczą, a także – ile są w stanie wydać na produkt cyfrowy, jakie są ich dotychczasowe doświadczenia we współpracy z prawnikami, na jakim etapie są w tworzeniu swojego produktu i gdzie leżą ich blokady, czego się obawiają.
Na bazie odpowiedzi stworzyłam kompleksowy kurs z siedmioma modułami merytorycznymi, a także modułami dodatkowymi, który trafia dokładnie w te potrzeby wskazane w ankiecie. Jeśli potencjalni odbiorcy powiedzieli mi: „Kasia, chcemy poznać proces – od A do Z, brakuje nam kompleksowej wiedzy, konkretnych przykładów, praktyki, nie chcemy tylko strzępków informacji!”, to starałam się tak zbudować ścieżkę kursu, żeby dokładnie te elementy się w nim znalazły.
Liczą się efekty!
Jaki jest tego efekt? Kurs w przedsprzedaży kupiło prawie 50 osób – to dla mnie ogromny sukces i dowód zaufania, bo tak wiele osób zdecydowało się na zakup jednego z najdroższych moich produktów, który w dodatku był dopiero w przygotowaniu! Przyszli kursanci musieli liczyć się z tym, że będą musieli poczekać na przerabianie kursu prawie miesiąc – a jednak dołączyli! To świadczy o tym, że we właściwy sposób wykorzystałam obserwacje i dane, tworząc produkt, który naprawdę jest potrzebny!
Pewnie nie zrobiłabym tego tak sprawnie, gdyby nie kurs Macieja Aniserowicza o e-mail marketingu, który solidnie przepracowałam – to dzięki niemu dowiedziałam się o tych metodach i pomyślałam, że wykorzystam ankiety (oczywiście odpowiednio sformułowane i opublikowane we właściwym miejscu). Dzisiaj tą wiedzą dzielę się z Tobą, trzymając jednocześnie kciuki za Twój produkt cyfrowy!